Rządowe programy i instytucje dedykowane rodzinom nie ułatwiają im funkcjonowania, a wręcz przeciwnie – uniemożliwiają im normalne działanie. To jeden z wniosków, jaki płynie z raportu dotyczącego nieodpłatnej pracy domowej opublikowanego niedawno przez Fundację Edukacja do Wartości.
Jednak najbardziej szokującym stwierdzeniem, zawartym we wspominamy opracowaniu, jest to, które w kontekście pomocy socjalnej mówi o rozbijaniu rodzin, uzależnieniu jednostek od państwa oraz instytucjonalizacji jej członków w placówkach, które finansowane są przez społeczeństwo (a więc inne rodziny).
Raport „Nieodpłatna praca domowa – niedostrzegane źródło dobrobytu i rozwoju społeczno-gospodarczego”, każe zastanowić się nad trzema ostatnimi dekadami naszego kraju i prowokuje do zadania szeregu pytań o przyszłość polskiej rodziny. Opracowanie przygotowane przez Fundację Edukacja dla Wartości wieloaspektowo porusza zagadnienie nieodpłatnej pracy domowej, która, co można wyczytać już w tytule, przedstawiana jest jako „źródło dobrobytu i rozwoju społeczno-gospodarczego”. Warto o tym przypomnieć w czasie, gdy dyskusja na temat związany z rodziną i jej kondycją została sprowadzona do wymiaru ekonomicznego w postaci sztandarowego programu rządowego „500+”. Zupełnie, jakby jedynie aspekt materialny był źródłem jej problemów. I choć problem monetyzacji pracy domowej od czasu do czasu mocniej przebija się w dyskursie społecznym, to najczęściej zatrzymuje się na dyskusji nad formą ubezpieczenia zdrowotnego i emerytalnego dla osób opiekujących się dziećmi i nie podejmujących pracy zawodowej.
Tymczasem lektura raportu odsłania przed nami znacznie więcej bardziej skomplikowanych problemów, których żadna forma pieniężnej zapomogi nie jest w stanie ani zredukować, ani rozwiązać, a co najwyżej jedynie odsunąć w czasie i de facto jeszcze mocniej powikłać. W Polsce coraz wyraźniej zarysowują się trendy społeczno-polityczne, które od dawna są widoczne w państwach zachodnich z rozbudowaną opieką socjalną i aparatem urzędniczym. Oczywiście, w tym miejscu nie można zapomnieć o specyficznej sytuacji, która ściśle związana jest z polską historią i przemianami, jakie dokonały się w naszym kraju w roku ’89. Obecnie zaniedbania, jakich dokonano przy zmianie ustroju, są jeszcze bardziej widoczne i wracają ze zdwojoną siłą. Brak fundamentalnej reformy prawodawstwa sprawił, że w istocie trudno jest mówić o wystąpieniu w Polsce głębokich zmian transformacyjnych, które wychodziłyby poza zagadnienia związane z gospodarką i systemem rozumianym tutaj raczej jako administracyjne zorganizowanie państwa niż „czynnik ideowy” spajający społeczeństwo i wyznaczający kierunek reform. Zmiany, które dokonały się na przestrzeni ostatnich trzech dekad (np. w oświacie czy służbie zdrowia), doskonale obrazują, na czym polegają owe problemy. Mimo nierzadko politycznie spektakularnej i systemowo dogłębnej przebudowy, nie przyniosły one spodziewanego skutku, ponieważ w gruncie rzeczy są oderwane od potrzeb i oczekiwań tych, których najbardziej dotyczą.
W podobnej sytuacji znalazło się polskie społeczeństwo. Najłatwiej można by zobrazować tę sytuację, przyrównując ją do fiata 126p, któremu włożono silnik od mercedesa. W Polsce w gruncie rzeczy zmieniono jedynie model gospodarczy, ekonomiczny, podczas gdy wszystkie naleciałości z systemu komunistycznego pozostały. Nie licząc stosunkowo krótkiego okresu czasu realnej wolności gospodarczej, w którym obowiązywała ustawa Wilczka (do końca 2000 r.), Polacy nie mieli warunków, by w większym stopniu wypracować pożądaną stopę poziomu życia. O ile na zachodzie fakt posiadania pomocy domowej nie jest niczym niezwykłym, o tyle w Polsce zarezerwowany jest jedynie dla najzamożniejszych. Podobnie jeżeli chodzi o sposób finansowania polskich gospodarstw domowych, do utrzymania których potrzebna jest najczęściej praca dwojga dorosłych. Model rodziny, w którym to mężczyzna zarabia (na tyle, by móc zabezpieczyć nie tylko podstawowe potrzeby egzystencjalne domowników), a kobieta opiekuje się sprawami związanymi z organizacją życia rodzinnego (a więc typowy dla modelu zachodniego, na którym wyrósł jego dobrobyt), nie jest na tyle upowszechniony, by móc mówić w tym przypadku choćby o społecznym trendzie.
W kontekście podejmowanego przez raport tematu nieodpłatnej pracy domowa nie można nie wspomnieć o tej, wykonywanej przez babcie i dziadków, którzy niejednokrotnie są jedyną pomocą, na jaką mogą liczyć młode rodziny. Tutaj także dokonały się przemiany, które działają na niekorzyść rodzinnych społeczności. W obliczu migracji do miast w poszukiwaniu dobrze płatnej pracy część dziadków nie jest w stanie pomagać w wychowywaniu wnucząt, nie tylko w sposób długoterminowy, ale w ogóle. Należy także zaznaczyć, że nie wszyscy migrujący po zamieszkaniu w większym ośrodku miejskim, znajdują pracę, która byłaby na tyle dochodowa, że wystarczałaby na pokrycie kosztów wynajęcia pomocy domowej, czy opiekunki do dziecka. Zanik rodzin wielopokoleniowych wyraźnie przekłada się na dzietność.
Choć zderzenie nowej rzeczywistości gospodarczej z dziedzictwem systemowym PRL-u wraz z kolejnymi latami staje się coraz bardziej widoczne, brakuje odważnych posunięć modernizacyjnych. Gorset remontowanego, ale nie reformowanego państwa staje się coraz mniej wygodny i w niektórych miejscach zaczyna się pruć i pękać, jednak na razie z różnych względów nadal jest utrzymywany. Bogatsza i konformistyczna część społeczeństwa niewygodę rekompensuje pieniędzmi, dzięki którym większość problemów (jeśli nie wszystkie) udaje się jakoś rozwiązać. Biedniejsza grupa jest zapracowana, niezorganizowana, bierna lub uzależniona od systemu, a więc niezdolna do buntowania się przeciw niemu.
Oczywiście powyższe dywagacje są w dużym stopniu uproszczeniem. W niczym jednak nie zmienia to faktu, że, choć formy administracyjnych i instytucyjnych przepisów nie przystają do treści społecznego życia, nadal istnieją i mają się dobrze. Potwierdzają to wnioski płynące z podsumowania wspomnianego na początku raportu. Pomimo niezwykle gwałtownych i dogłębnych zmian o charakterze socjologicznym, jakie dokonały się na przestrzeni ostatniego trzydziestolecia w polskiej rodzinie, a więc tak naprawdę w całym społeczeństwie, nie potrafi ona zadbać o swoje interesy na tyle, by uzyskać odpowiednio dużo swobody (także gospodarczej), by móc decydować w tak podstawowych sprawach, jak na przykład wartości i model wychowania, bądź podziału obowiązków.
Państwowy moloch kładzie się swoim cieniem na każdy aspekt życia polskiej rodziny. Raport Fundacji Edukacja do Wartości nie pozostawia co do tego wątpliwości. W obliczu przytoczonych danych trudno mówić o realizowaniu przez państwo polityki prorodzinnej, choć w przekazie wychodzącym ze strony rządu jest on mocno akcentowany. Bardzo mocne zinstytucjonalizowanie dotykające zarówno dzieci, młodzież, jak i dorosłych sprawia, że wiele zależy od urzędników. Taka sytuacja stwarza pola do nadużyć, a niejasno sformułowane przepisy powodują, że ich interpretacja zależy po części od moralności ich egzekutora. W tym miejscu warto przywołać sprawę rodziny Bajkowskich, którym potomstwo zostały odebrane i umieszczone w Domu Dziecka, choć w toku późniejszego postępowania prokuratora nie dopatrzyła się popełnienia przez rodziców czynów zabronionych czy też naruszenia nietykalności cielesnej dzieci, co było im zarzucane i stało się podstawą do podjęcia przez sąd radykalnych kroków separacyjnych.
Dodatkowym problemem, z jakim w ostatnich latach musi się zmagać polska rodzina jest epidemia, a co za tym idzie związane z nią obostrzenia, które nie pozostają bez wpływu na funkcjonowanie domowników. Wprowadzenie konieczności zdalnego nauczania (a niejednokrotnie także pracy) obnażyło deficyty i braki systemowe, z którymi podstawowa komórka społeczna pozostała praktycznie sama (nie licząc stworzenia przez rząd możliwości wzięcia płatnej opieki nad potomstwem). Lockdowny przyczyniły się także do naświetlenia warunków społecznych, w jakich funkcjonuje przeciętna rodzina. Okazało się, że spora część gospodarstw domowych z przyczyn zawodowych nie jest w stanie zaopiekować się dziećmi w sytuacji, w której zamknięta zostaje szkoła. Przymusowa kwarantanna ujawniła też problemy natury czysto małżeńskiej i rodzinnej, które pojawiły się po tym, gdy domownicy musieli zacząć spędzać ze sobą więcej czasu. Do tego dochodzą problemy związane z ubóstwem i powiązanym z nim wykluczeniem technologicznym w postaci dostępu do szerokopasmowego internetu, jak również odpowiedniego sprzętu komputerowego.
Wnioski płynące z raportu Fundacji Edukacja do Wartości nie rysują w najjaśniejszych barwach przyszłości polskiej rodziny (mówiąc eufemistycznie). Tym bardziej, że rolą raportu było jedynie poddanie oglądowi i diagnostyce jej problemów. Choć do wiedzy powszechnej możemy zaliczyć stwierdzenie, że za dobrobytem i sprawnym funkcjonowaniem każdej rodziny stoją ci jej członkowie, którzy nieodpłatnie pracują na jej rzecz, to jednak brakuje rozwiązań systemowych, które w znaczący sposób ustabilizowałyby sytuację osób, które decydują się ją świadczyć.
Joanna Jamróz-Haładyj
Prywatnie żona i mama. Absolwentka filologii polskiej, a także studiów z zakresu filozofii, etyki i wiedzy o kulturze. Przez wiele lat związana ze szkołą oraz dziennikarstwem. Pracowała w radiu ewangelizacyjnym oraz dla portali internetowych.