Węgry z dziećmi vol. 2

Kolejna część naszej węgierskiej opowieści, czyli kilka słów o tym, co jeszcze udało nam się zobaczyć u bratanków!

Szentendre

Cały Internet huczy na temat Szentendre! A więc i turystów będzie tam sporo. Szentendre to miejscowość położona 20 kilometrów od Budapesztu, pełna uroczych, krętych, wąskich uliczek. Na środku głównego placu stoi krzyż morowy z XVIII w., postawiony w podziękowaniu za ustąpienie epidemii.

Leon zachwycony jedynym na świecie Muzeum Marcepanu, które można porównać do muzeum figur woskowych – o ile wosk zamienimy na marcepan. Obok marcepanowego Michaela Jacksona i Lady Di znajdziemy cesarzową (a dla Węgrów – królową) Zytę, całą salę wypełnioną postaciami z bajek itd. Moje największe zainteresowanie wzbudziła jednak zamknięta dla zwiedzających pracownia artystów-rzeźbiarzy-marcepanników, do wnętrza której można było zajrzeć przez wielkie szyby i podglądać ich pracę. Aby z muzeum wyjść należy przejść przez sklep wypełniony marcepanowymi słodkościami. Leon wybrał sobie – a jakże! – wyścigówkę, która chwilę po wyjściu straciła w wyniku konsumpcji koła i maskę.

Wyszehrad

W Dunakeszi wjechaliśmy na prom samochodowy do Horany, który przeprawił nas na drugą stronę Dunaju – dzięki temu na trasie Dunakeszi-Wyszehrad pokonaliśmy dużo mniej kilometrów. Promy pływają nawet co 15 minut

Wjechaliśmy na szczyt wzgórza wyszehradzkiego i zaparkowaliśmy tuż obok toru bobslejowego. Kolejki-bobslejki znajdziemy w kilku miejscach na Węgrzech (w Polsce też, np. na Górze św. Anny TU). Z łatwością dopasowujemy prędkość jazdy do własnych możliwości, bo wagoniki wyposażone są w hamulce. Ja chyba trochę przesadziłam z ostrożnością, bo za nami ustawił się korek kilku bobsleików.

Wyszehrad to dawna stolica Królestwa Węgier. To tutaj spotykali się Kazimierz Wielki, król Czech Jan Luksemburczyk i król Węgier Karol Andegaweński, a w 1991 roku powołano Grupę Wyszehradzką.

Kiedy wygłodniali zejdziecie już z Górnego Zamku, warto zjeść obiad w Restauracji Renaissance, w której możecie poczuć się jak podczas królewskiej uczty – świetna atrakcja dla dzieci! Stylizowane stroje, które można przymierzyć, meble i zastawa stołowa w renesansowym duchu – nawet krzesełko niemowlęce to minitron!

Ostrzyhom

To siedziba prymasa Węgier, a tamtejsza bazylika jest największym kościołem w całym kraju. Nastrój niezbyt pobożny, panie w kasie miały trudności z udzieleniem informacji dotyczących Mszy Świętych, a kaplica z Najświętszym Sakramentem zamknięta na cztery spusty. Zwiedzający mogą zejść do krypty, w której spoczywa m.in. prymas Węgier z okresu 1945-1973, Sługa Boży József Mindszenty, znany ze swojej niezłomnej postawy wobec totalitarnych reżimów (ciekawy artykuł TUTAJ)

Dla wytrwałych – znajdująca się na wysokości 100 metrów kopuła, z której rozciąga się imponujący widok na miasto i okolice. Dla tych, którym nie chce się wspinać po krętych schodkach jest położona nieco niżej kawiarenka z ogromnym oknem.

Vác

Vác to śliczne miasto położone nad Dunajem, pełne barokowych perełek architektonicznych. Jest tu nawet jedyny na Węgrzech łuk triumfalny.

Spodziewaliśmy się spokojnego spaceru, tymczasem trafiliśmy na ogromną imprezę Váci Világi Vigalom, coroczne święto miasto. Kilka scen, zespoły muzyczne, kabarety, masa straganów (trafiliśmy między innymi na stoisko z pieluchami wielorazowymi Dettko, część otulaczy była zrobiona z polskich chust Natibaby i LennyLamb), wesołe miasteczko i rozmaite atrakcje dla dzieci (kucyki, samochodziki…). Jednak największą radość sprawił chłopakom pistolet do baniek w kształcie wozu policyjnego.

Tihany nad Balatonem

Jeśli będziecie nad Balatonem, koniecznie musicie wybrać się na półwysep Tihany! W miasteczku wszystko kręci się wokół lawendy i papryki, które możecie znaleźć pod każdą postacią – można spróbować np. lawendowego piwa. Na tamtejszym wzgórzu leży XI-wieczne opactwo benedyktyńskie, z którego rozciąga się przecudna panorama z widokiem na lazurowy Balaton – ten obraz nie może wyjść z mojej głowy! Opactwo wciąż funkcjonuje – mieszka tu kilku mnichów. Kiedy obejrzymy już kościół i wystawę, czeka na nas wisienka na torcie – kawiarenka z najpiękniejszym widokiem świata. Na większy głód możemy z czystym sumieniem polecić Régi Idők Udvara, restaurację-skansen. I rzeczywiście – do restauracji wchodzimy niczym do gospodarstwa, jemy na glinianej zastawie, nad nami wiszą koła wozów, a do kotleta przygrywa wiejsko-cygańska kapela, której lider podchodzi do stolików i dobiera repertuar na podstawie kraju pochodzenia gości – nam ofiarował “Szła dzieweczka do laseczka”. Krzesełko dziecięce również w stylu rustykalnym. Ceny nieco wyższe od standardowych, ale i tak niezłe jak za taką oprawę. Zdjęć nie ma, bo dzieci miały kryzys i zajmowaliśmy się głównie łapaniem latających sztućców i kojeniem smutków.

Mam ogromny, węgierski niedosyt! Na pewno wrócimy tu jeszcze nie raz. Macie jakieś perełki do polecenia?

 

Więcej tekstów